Dziś Zuzka skończyła 6 tygodni. Jest już całkiem niezłym brzdącem. Najbardziej lubię jak się uśmiecha i mówi „agu, ehr”. Dziś przeżyliśmy wspólnie jej pierwszą wigilię i w dodatku w Brzozie u rodzinki. To dla nas wielka wyprawa. Odwykliśmy już od zabierania ze sobą tego całego sprzętu ( pieluszki, chusteczki, mleczko, zapasowe ciuszki… ). Na dodatek nie mieścimy się już do jednego samochodu i musiałam przełamać moje obawy i zasiąść za kierownicą mojego opelka. Na szczęście dla mnie pogoda była sprzyjająca i nie padał śnieg. Dotarliśmy na umówioną godzinę dosłownie w ostatniej chwili, bo Zuzia spała i nie miała najmniejszego zamiaru się obudzić. Musieliśmy ją na wpół śpiącą ubrać i nakarmić. Wszyscy czekali już na nas z niecierpliwością ( właściwie to na Zuzię ). Nasza dzidzia spała w najlepsze przez pół imprezy i miała w nosie fakt, że ustawiła się już kolejka chętnych do noszenia jej i zabawiania. Dzięki temu mogłam spokojnie złożyć życzenia i podzielić się opłatkiem ze wszystkimi a potem zasiąść do wigilijnej wieczerzy. Kiedy mała wreszcie się obudziła mieliśmy już za sobą wizytę św. Mikołaja. Tym razem było jej to jeszcze obojętne Po wspólnym śpiewaniu kolęd, kawce Zuzia miała już dosyć przechodzenia z rąk do rąk i błysku fleszy i rozkrzyczała się na dobre. Stwierdziliśmy więc, że czas wracać do domu. Znów przeżyłam mały stres bo już dawno nie jechałam po ciemku i to w dodatku poza miastem. Na szczęście o tej porze ruch był mały, więc jechało się dobrze. Wróciliśmy szczęśliwie do domu i odetchnęliśmy z ulgą. Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej. W przyszłym roku chyba będzie już trochę spokojniej. Chociaż malutka doskonale pasuje do czasu świąt i patrząc na nią można zadumać się nad tajemnicą Bożego Narodzenia przed tysiącami lat, to jednak jej obecność jednocześnie odrywa mnie od myśli o nowonarodzonym Dzieciątku Jezus i przywraca do rzeczywistości. Wiem, że to absurdalne, ale ona pomaga i przeszkadza w przeżywaniu Boskiej Tajemnicy Narodzenia w Betlejem.
Pierwsza Wigilia
Odpowiedz